Antoś urodził się z wadą stóp nazywaną stopy końsko-szpotawe. Nie skończył jeszcze dwóch lat, a już został mocno doświadczony przez życie, które toczy się w szpitalach i okupione jest cierpieniem i bólem. Obecnie ma prawie 2,5 roku i bez zabiegu małe szanse na normalne życie!

Stopy końsko-szpotawe to w większości przypadków wada wrodzona, polegająca na deformacji jednej lub obu stóp dziecka. Nieleczone stopy końsko-szpotawe prowadzą do kalectwa, uniemożliwiają chodzenie a przy tym to schorzenie jest dość bolesne. Najważniejsza w przypadku stóp końsko-szpotawych jest szybka pomoc ortopedy, dzięki której wadę można całkowicie wyeliminować.
Rodzice małego Antkosia proszą o pomoc w sfinansowaniu zabiegu, który pomoże ich dziecku normalnie żyć a przede wszystkim zakończy cierpienie chłopca.
"Nie bądź, proszę, obojętny wobec cierpienia dziecka, mojego dziecka także. Najwiekszym bólem dla rodzica jest patrzeć na krzywdę własnego dziecka. Dowiedziałam się o wadzie stóp Antosia jeszcze na badaniach prenatalnych, podczas ciąży.

Lekarz poinformował nas, że stopy synka są końsko -szpotawe. Zalecił zapoznanie się z tą wadą, na podstawie informacji zawartych w internecie aby wiedzieć, jakie odpowiednie kroki podjąć w leczeniu schorzenia .
Nasze uczucia? Ciężko je określić przecież każda matka, każdy rodzic chce, jak najlepiej dla wlasnego dziecka. Byłam przerażona i przestraszona, bo nie wiedziałam, co nas czeka. Antek cierpi na wadę wrodzoną stop.
Synek jest już po dwóch operacjach i gipsach od 4 doby życia. Moje dziecko ma szanse na normalne życie. Jesteśmy po konsultacji z najlepszym profesorem w Posce, który zajmuje się tą wadą stóp. Profesor powiedział, że operacja którą przeprowadzi jest jedyną szansą na to, żeby nóżki nie wracały do pierwotnego stanu wykrzywienia.

Nieleczona wada prowadzi do kalectwa i powoduje, że nie można chodzić, ponieważ stopy od kostek w dół wyginają się całkowicie do środka.
Operacja której potrzebuje Antoś kosztuje 14 000 złotych, których niestety nie mamy.
Ta operacja może okazać się przełomem dla naszego synka i spowodować, że stópki Antosia już się nie wykrzywią i nie będzie nawrotów schorzenia, jak do tej pory.
Wielka walka trwa a z nią wciąż jest szansa dla naszego syna na zwycięstwo, dlatego proszę WAS o pomoc!
Zbieramy pieniążki na operację stópek. Wierzymy głęboko, że operacja otworzy przed nami normalność bez strasznego bólu i zmartwień."
Ciężko jest prosić obcych ludzi o pomoc, bo reakcje są różne. Jednak matka walcząc o swoje dziecko jest jak żołnierz- wszystkiemu stawaia czoła. Ile ją to kosztuje, wie ona sama.
Tak naprawdę gest pomocy nic nas nie kosztuje. Podaruj grosz, bo jak zbierze się ich graść, przybliżą one Antosia do normalności, której teraz nie ma.
Ma ogromne wsparcie w rodzicach, bracie, ale oni nie zdejmą z niego bólu i cierpienia. Pomagają mu każdego dnia, ale ból zna tylko ten mały chłopiec.
Nie bądźmy obojętni!
Wpłat można dokonać tutaj
Fot. Archiwum rodzinne
2024-10-10 15:12:23
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.
2024-10-10 15:12:23
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.
2024-10-10 15:12:23
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.
2024-10-10 15:12:23
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.
2024-10-10 15:12:23
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.
2024-10-10 15:12:23
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.
2024-10-10 15:12:23
Wszystko mogło się posypać jak domek z kart. Załoga policyjnego śmigłowca Bell-407GXi, ta sama, która dopiero co zakończyła loty w ramach operacji „Powódź 2024”, miała pomóc w transporcie serca do transplantacji z Podlasia do Warszawy. Tutaj z warszawskiego lotniska organ miał być zabrany do Wrocławia na pokładzie wojskowego samolotu, który chwilę wcześniej wylądował już z innym organem. Ten dokładnie skoordynowany co do minuty plan pokrzyżować mogła w ostatniej chwili pogoda we wschodniej części kraju.